poniedziałek, 17 maja 2021

Flora znowu wrzuciła mnie w krzaczory

Dzisiaj efekty wspomnianej sesji z Florą. To już moja czwarta współpraca z tą fotografką i coś mi podpowiada, że wciąż nie ostatnia. Tego dnia byłam trochę średnio żywa-mam za sobą kilka dość intensywnych tygodni, co odbiło się na zdjęciach, ale Florze udało się wyciągnąć z nich sporo dobrego.

Tym razem wzięłyśmy na tapet Park Szczytnicki i okolice Mostu Zwierzynieckiego-czyli okolice, które średnio znam, a podczas długiego spaceru okazało się, że istnieje jeszcze spora część parku, której w ogóle nie widziałam na oczy, mimo tego, że byłam tam na zdjęciach chyba już dwa razy.

Zaczęłyśmy od prostych portretów przy moście:



    
wersja czarno-biała, czy kolorowa?

Po czym ruszyłyśmy w stronę parku, zatrzymując się jeszcze na jakieś pojedyncze miejscówki:




I oczywiście nie mogło zabraknąć kwiecistych ujęć:



Strasznie siedzi mi kolorystyka tych zdjęć <3
I lekko wystający brzuszek :D

ALE fajnie, że pojawił się pomysł zrobienia leżących zdjęć-to kolejna perspektywa nieco spoza mojej strefy komfortu, ale jestem bardzo zadowolona z efektu-udało mi się uniknąć podwójnego podbródka i zachwiania proporcji twarzy:








Skończyłyśmy na ujęciach w forsycjach-kurczę, ile ja się nauczę o roślinach podczas tych wyjść! Widać już jednak na mojej twarzy konkretne zmęczenie, więc na tym ujęciu skończyłyśmy:


Zwykle z Florą więcej rozmawiamy i spacerujemy, niż cykamy i tak było też tym razem. Niemniej nie ubolewam nad ilością zdjęć-tak czy inaczej jest ich dość sporo. No i liczy się jakość. :)

wtorek, 4 maja 2021

Pierwsza pooperacyjna wiosenna sesja

Standardowo, jak co roku, również teraz nie mogło zabraknąć sesji w kwiatach. Tym razem wybrałam się na długi spacer z Olą, prowadzącą profil Sorry Winnetou. Nie planowałam co prawda zdjęć w tym miesiącu, bo wystarczą mi czwartkowe spotkania fotograficzne, ale gdy zobaczyłam ogłoszenie Oli, stwierdziłam, że co mi szkodzi-zgłoszę się. Uznałam, że tak mocno edytowanych zdjęć w portfolio jeszcze nie mam-poza autoportretami oczywiście.

Nie miałyśmy żadnego bardzo konkretnego planu na zdjęcia. Pożyczyłam od Valkrah stertę ciuszków, które po bliższym poznaniu okazały się być super podstawą do stworzenia całej, lekko bajkowej stylizacji. Wyszłam ze strefy swojego komfortu, upinając włosy w koronę i robiąc delikatniejszy makijaż. 

Stęskniłam się nieco za spacerami i plenerem, więc samo wyjście było dla mnie przyjemnością, mimo nienajwyższej temperatury. Udałyśmy się do jednego z moich ulubionych parków, który zaczyna pięknie kwitnąć-cieszę się, że udało nam się jeszcze złapać ostatki kwiatów i krzaczków.

Sama sesja zajęła nam nieco ponad dwie godziny, więc pod koniec byłam już nieco zmęczona, zmarznięta, ale naładowana pozytywną energią. Gdy zobaczyłam efekty następnego (!) dnia, wiedziałam, że było warto i myślę, że nie było to nasze ostatnie spotkanie.

Zaczęłyśmy od ujęć przy drzewku, którego nazwy do tej pory nie znam/nie pamiętam-ktoś podpowie?















Reveunon, którego używa Ola, dał przepiękne, miękkie światło, nieco wygładził skórę i podkreślił biele. 

Potem udałyśmy się do innych krzaczków, tym razem już pamiętam, że są to forsycje, tylko pomalowane na czerwono: 


I kolejne wyjście ze strefy komfortu, czyli zdjęcia od dołu:


Potem przeniosłyśmy się do zupełnie innej części parku, nieco bardziej ukrytej i "dzikiej", gdzie zrobiłyśmy mroczniejsze ujęcia:



Efekty naprawdę mi się podobają. Największym komplementem jest dla mnie zawsze dostanie większej ilości zdjęć, niż zapowiadane 5-6 ujęć. :) Mam wtedy pewność, że fotograf jest zadowolony ze współpracy. Już mam ochotę na kolejne sesje, mimo tego, że cierpię ostatnio na chroniczny brak czasu spowodowany nową pracą i możliwością poszerzenia naszej rodzinki, ale na razie o tym ćśśś.

Oprócz instagrama, zostawiam Wam również link do strony internetowej Sorry Winnetou, na której możecie obejrzeć więcej foto-grafik Oli-zostawcie jej kilka dobrych słów, bo uważam, że dostaje za mało feedbacku!

Niedługo pokażę Wam również efekty kolejnej sesji z Florą i parę ujęć, które poczyniłam na wspomnianych już czwartkowych spotkaniach (muszę tylko znaleźć chwilę na obrobienie ostatnich prac :))