wtorek, 26 kwietnia 2016

Sesja z Zuzanną Baranowską w Galerii Warmińskiej

Zastanawiałam się, czy powstawiać fotorelacje ze starszych sesji, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że to, co mogłam pokazać, pokazałam na facebooku i raczej nie ma sensu tego znów ''odgrzewać''. Ale marcowe zdjęcia na pewno umieszczę tu w większej ilości niż na fp. :)

Zuzanna Baranowska
15.03.2016
•   •   •
Zuza sama zaproponowała mi sesję, mając w głowie konkretną wizję kadrów, jakie chciałaby wykonać. A że kojarzyłam już jej pracę i klimat bardzo mi odpowiadał, nie zastanawiałam się nawet minuty.

Miejsce i pomysł już na ''dzień dobry'' były zagwarantowane. Już od pierwszych wiadomości wiedziałam, że przyjdzie mi współpracować z osobą, która angażuje się w sesję w takim samym stopniu, jak ja.

Jako że nie były to zdjęcia stylizowane (nie byłam księżniczką, elfem, czy innym czortem z piekła), dobranie odpowiedniego stroju nie sprawiło mi problemu. Wysłałam przykładowe ubrania, które pasowałyby do wizji Zuzanny i szybko obgadałyśmy resztę szczegółów.

Dzień przed sesją czułam się paskudnie. Miałam potwornego doła i zero ochoty na wyjście z domu, więc poważnie rozważałam przełożenie zdjęć. Ale że jestem typem człowieka, dla którego odwołanie spotkania jest najgorszą hańbą, postanowiłam zmusić się do działania. I było warto.

Rano, po trzech godzinach snu wzięłam się za ogarnianie swojego wyglądu do akceptowalnego stanu. Nadal czułam się jak chodzący trup, ale dzielnie pomaszerowałam na przystanek i po 15 minutach byłam na miejscu z nieodłącznym papierosem w ustach.

Nie do końca ogarnęłyśmy godziny otwarcia Galerii, w której robiłyśmy zdjęcia, więc postanowiłyśmy improwizować. Zamysł mojego stroju odrobinę się zmienił-początkowo ze względu na brak miejsca do przebrania się, później-temperatury, ale Zuzia okazała się być bardzo wyrozumiała i elastyczna.
Szybciutko uwinęłyśmy się z sesją-atmosfera była bardzo luźna, mogłam na bieżąco oglądać kadry, które już w surowym stanie podbiły moje serce. 



Byłam pod wrażeniem współpracy-pomijając to, że miałam ogromny luz w pozowaniu, mojej uwadze nie umknęły oczywiście umiejętności Zuzy-mimo mojego niewyspania i problemów z włosami, praktycznie calutka sesja mi się podoba.


Do tego zaczął prószyć śnieg, co dało dodatkowy smaczek.









Mimo chłodu byłam bardzo zadowolona z przebiegu spotkania, a i efekty dostałam w ogromnej ilości, nie wspominając o ekspresowym tempie. :)

Po sesji postanowiłam odwiedzić jeszcze moje ulubione miejsce w całej galerii, co sprawiło, że do domu wróciłam naładowana masą pozytywnej energii. :)

A Wam podobają się ujęcia? Może jest jakaś sesja, w której byście mnie widzieli?
Serdecznie zapraszam Was na fanpage'a Zuzanny-jest na co patrzeć!

Sesja bieliźniana z Basią Lis

Basia Lis
15.03.2016
•   •   •
Zawsze chętnie współpracuję z Basiakiem głównie z tego powodu, że jest to niesamowicie ciepła i zabawna osoba, z którą mogę fajnie spędzić czas. Tym razem też nie miałyśmy konkretnego pomysłu na zdjęcia; Ze swojej strony wiedziałam tylko, że chcę spróbować czegoś nowego. Ustało na...bieliźnie.

Powtarzałam, powtarzam i będę powtarzać, że nie jestem modelką aktową i nie pozuję w zakresie nagości zakrytej, jednak ostatnia rozmowa z moim chłopakiem uświadomiła mi, że mogłabym spróbować swoich sił w bardzo okrojonej, subtelnej sesji bieliźnianej. Z racji tego, że-jak każda kobieta-mam jakieś swoje drobne kompleksy, postanowiłam, że nie będę wykonywała tego typu zdjęć zbyt często. Ale pierwszy raz musiał być.

Wyjątkowo, sesja nie odbyła się w Szczytnie-odwiedziliśmy Basię w Rucianej Nidzie (nigdy, kurna, nie wiem, jak to się odmienia). Udało nam się ładnie zgrać z terminem, bo i tak odwiedzałam w okolicach swoją mamę i wracając do Olsztyna zahaczyliśmy o wspomnianą wyżej miejscowość.

Długo zastanawiałam się nad odpowiednim ''strojem''. Jestem ogromną fanką wszelkiego rodzaju koronek, kokardek i kobiecości, ale za żadne skarby nie mogłam nigdzie znaleźć wymarzonego biustonosza, który ładnie prezentowałby się na zdjęciach, więc dosłownie dzień przed sesją odwiedziłam second hand. I to był strzał w dziesiątkę. Nowemu zakupowi za szalone 3 zł trzeba było później poświęcić dodatkowy banknot i godzinkę wolnego czasu. Efekt jest wystarczająco zadowalający:


Sama sesja była dość trudna, jeśli chodzi o warunki techniczne-robienie zdjęć w pomieszczeniach-w tym wypadku Basiakowej kuchni-nie jest zbyt prostą sprawą, jeśli nie doświetlamy lampami. Do tego doszedł mimo wszystko delikatny stres połączony ze wspomnianymi już kompleksami, ale jak to z Basiakiem bywa-10 minut i 2 fajki później śmiałyśmy się z byle czego.

tu światło jest osom <3 


 faworyt nr 1 <3

i numer 2 <3

Ostatecznie, mój strach przed sesjami bieliźnianymi został przełamany. Mimo tego, że potwornie denerwuje mnie wygląd moich ściętych włosów i już nie tak pięknie wyrzeźbionych ud, jestem zadowolona, bo Basi udało się uchwycić kilka świetnych momentów. Poza tym...większość kobiet ma rozstępy i jakieś fałdki. Ja planuję nad swoimi popracować, a sesja z Liskiem jest dowodem na to, że nawet z ciałem, które nie do końca się akceptuje, można wyglądać pięknie.

 to też mi się bardzo podoba. 





Macie swoje faworyty? :)
Zapraszam Was oczywiście na fanpage Basi, na którym znajdziecie link do Jej bloga i opisu naszej sesji z Jej perspektywy. :)

A poza tym mamy w planach wiosenną magię z ulubioną Nocturne i coś mega porąbanego z kochaną Jelimeną. Cierpliwości. :)

czwartek, 21 kwietnia 2016

Plenerowo z Marleną Jarmużewską

Tym razem sesja, która ''ochrzciła'' mój nowy obiektyw. Jakiś czas temu, przeglądając z ciekawości allegro, trafiłam na używane stałki. A że jestem fanką portretów, mniej więcej od roku planowałam w nią zainwestować. Gdy zobaczyłam naprawdę niską cenę jednej z nich, mimo wszystko zastanawiałam się, czy mogę sobie pozwolić na wydanie na obiektyw kwoty, która jest równowartością czynszu w naszym mieszkaniu...Ale mój Ukochany stwierdził, że taka okazja może się już nie powtórzyć. I w taki sposób, tydzień później stałam się szczęśliwą posiadaczką Nikkora 50mm 1.8.

Marlena Jarmużewska
15.03.2016
•   •   •
Z Marleną umawiałam się na zdjęcia od drugiej połowy marca. Sesja oczywiście odbyła się w Olsztynie, choć moja modelka przyjechała do mnie z Iławy.

Ostatnio poświęciłam sporo czasu na oglądanie swojego portfolio. Zauważyłam, że bardzo zmienił mi się styl i upodobania, stąd też zamierzam od nowa je skompletować, dokładnie dobierając modelki tylko do tych projektów, które chodzą mi obecnie po głowie. I mimo tego, że Marlena nie ma doświadczenia i nie realizowałyśmy mojej wizji, postanowiłam zrobić mały wyjątek, ze względu na to, że nie musiałam martwić się o stylizację, makijaż i dojazd.

Moja praca krzyżowała nam plany odnośnie terminu, początkowy pomysł na zdjęcia nie do końca odpowiadał mi i mojemu sprzętowi, na szukanie odpowiedniego miejsca znalazłam czas dopiero dzień przed sesją, więc tym bardziej się cieszę, że mimo spontanu udało nam się zrobić kilka bardzo dobrych ujęć.

Na pierwszy ogień poszedł park znajdujący się za Aurą-kwitną tam teraz śliczne żonkile i to chyba jedyne miejsce, w którym tak bardzo było czuć wiosnę:


''Ty sobie mów, śmiej się, nie zwracaj na mnie uwagi'' :) 


Nie mogłam również ominąć różnego rodzaju drzew, krzewów i kwiatopodobnych tworów:



Mury opuszczonego budynku również okazały się być fajnym tłem. Do tej pory ubolewam nad tym, że nie można tam było wejść...


czy tylko mi Marlena przypomina tu Sansę? :o

Przedostatnim miejscem, jakie odwiedziliśmy, było Muzeum Warmii i Mazur, które możecie kojarzyć z kadrów z Michałem Osęką. Uwielbiam to miejsce, można tam zrobić mnóstwo świetnych ujęć; Ale że chodzenia było więcej, niż cykania, a mój głód zaczynał dawać o sobie znać, postanowiliśmy wykorzystać tylko jeden obiekt:



Na koniec poszliśmy do parku, który urzekł mnie fontanną-za dnia wyglądał jeszcze fajniej, niż wieczorem.




Sesja przebiegła szybciutko, modelka mimo tego, że dopiero się uczy, słucha wskazówek i nie boi się obiektywu. Niedługo na pewno będzie rozchwytywana!

A Wam jak podobają się efekty?