Codziennie, gdy wstaję rano z łóżka, staram się przemóc stres nadchodzącego dnia. Na początek robię kawę, włócząc się w wełnianych skarpetkach po mieszkaniu, które pokochałam od pierwszego wejrzenia. Staram się doprowadzić potargane włosy do porządku i wyglądać na tyle perfekcyjnie, na ile pomaga mi moje zmęczenie. Nigdy nie jestem wyspana, choćbym leżała w łóżku 40 godzin.
Dużo się zmieniło od tamtego roku. Czas minął mi tak szybko, że gdy myślę o tym dłużej niż kilka sekund, zaczyna mnie to przytłaczać. Z dziecka, które cieszyło się z imprez i starało się budować jakiekolwiek relacje z ludźmi, wyrosła dorosła kobieta, która rozumie już problemy życia na własny rachunek.
Staram się chodzić cicho, choć wiem, że mojego partnera nie obudzi byle szmer. Czasem się śmieję, że w wypadku pożaru będę musiała go wynieść razem z łóżkiem. Siadam w fotelu i otulam się grubą bluzą, próbując opanować drżenie rąk.
Gdzieś tam z tyłu głowy wciąż dźwięczą mi słowa: ''Zrozumiesz za parę lat. Czeka cię pierwsza praca, pierwsze rozczarowania. Zobaczysz, że wcale nie jest tak łatwo''.
Pieprz się.
Mam dobrą pracę. Kreatywną i rozwijającą. Nie jest to szczyt moich marzeń, ale trafiałam już gorzej. Pracowałam więcej, dłużej i ciężej za mniejsze pieniądze. Mieszkałam w miejscu, które nie przypominało prawdziwego domu. Wciąż szukałam swojego azylu na ziemi. Zmieniałam ludzi, środowiska, cele. Bywało ciężko. Ale nie na tyle, by nazwać to jednym wielkim rozczarowaniem. Widocznie nie jestem aż taką materialistką. Nie dążę do bogactwa. Dążę do szczęścia.
Idę na przystanek, w powietrzu czuć już jesień. Codziennie mijam psa siedzącego przy oknie w kamienicy. Zawsze poprawia mi humor, ma nawet własną poduszkę na parapecie. Mały, puchaty monitoring osiedlowy.
Przystaję, czekając na autobus. Spoglądam na wysoki blok, +/- 10 pięter. Gdzieś pod skórą czuję, że mieszka tam ktoś taki, jak ja. Ktoś, dla kogo wstawanie z łóżka jest katorgą. Ktoś, kto woli żyć w świecie snów, bo dzieje się tam dużo więcej, niż w realnym. Codziennie życzę Ci miłego dnia. Uparcie wierzę, że to coś zmienia. I chcę wierzyć, że inni robią to samo dla mnie.
Muszę jakoś sensownie wytłumaczyć swoją niewyobrażalną siłę.
Uwielbiam jeździć autobusem, dlatego cieszę się, że czeka mnie dwudziestominutowa droga. Patrzę przez okno, słuchając muzyki. Nie chcę słyszeć głosów i szumu ulic, jeszcze nie. Odcinam się od świata, odpływam przy starannie dobranych dźwiękach.
I boję się. Każdego dnia walczę o to, by nie dać się panice. Nie myśleć za dużo, być tu i teraz. Odcinać się od krytyki, stawać się lepszą dla siebie i innych.
Wzdycham cichutko, czując narastający ból głowy. To był wyjątkowo pokręcony rok. Ale mimo ogromu trudności, jestem tu. Stawiam czoła wyzwaniom, jakie niesie poranek. Może jednak świat nie jest taki zły, jak mi wmawiałeś.
Jak ja Cię dobrze rozumiem... Życzę powodzenia w tych trudnych porankach ;)
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom to pozytywny post:) Dziękuję.
UsuńMuszę przyznać, bardzo pozytywny post wyszedł (; Jeszcze trochę i może znów zaczniesz słuchać świata naokoło Ciebie. Ale szczerze... Teraz... Nie ma w nim nic, co mogłoby się przydać na dłużej, niż kilka luźnych zdań.
OdpowiedzUsuńKiedy nie dajesz się codziennej panice, wzmacniasz sama siebie bardzo mocno.
Świat naprawdę jest zły tylko wtedy, kiedy sami go sobie tak wykreujemy. Musisz spojrzeć NAD to wszystko, co jest przyziemne. Nawet, kiedy masz głowę skierowaną często w dół.
Pozdrawiam Cię i życzę jak najlepiej!
Dziękuję pięknie za miłe słowa i pozdrawiam również <3
Usuń